Chyba mnie pojebało do reszty. Naprawdę, tak zjebanego humoru to już dawno nie miałam.
Chce mi się ryczeć i użalać się nad sobą. Wiem, to źle.
Za cholerę nie mogę się pozbierać, bo wiem, że i tak mi się nie uda.
Wyżalam się wszystkim dookoła tylko tak naprawde,żeby usłyszeć, jak zaprzeczaja, chociaż to prawda.
Nie mam pojęcia, czy powyższa notka ma sens, nie chce mi się tego czytać. Cześć.
poniedziałek, 31 października 2011
niedziela, 30 października 2011
Dzisiaj krócej. Nic się nie zmieniło, powiem nawet więcej: jest jeszcze gorzej. Wiem, to jak zawsze jest moja wina. Z czasem wszystko wróci do normy, nic się nie zmieni. To nie jest wcale takie złe. W głębi duszy przeczuwam, że jak zawsze będę żałowała, że się na to nie odważyłam.
Edit: K**wa uda się!
Edit: K**wa uda się!
sobota, 29 października 2011
Your love is breaking my heart
Zaskakuje czasem sama siebie. Niby wszystko jest OK, ale tak naprawdę to nie wiem, co o tym sądzić. Momentami jestem do przesady szczęśliwa, żeby potem rozmyślać, czy to ma sens. Wiem, nie powinnam słuchać tyle melancholijnych piosenek, ale wziąć się w końcu w garść, zmienić się, patrzyć na życie przez inne okulary. Tylko jest pewien problem. Nie potrafię się od tego uwolnić, nie mam tyle siły. Miotam się w różne strony, nie mogąc obrać właściwego kierunku. Wiem, że w końcu trzeba będzie podjąć odpowiednią decyzję, ale zwlekam z tym. To czekanie mnie nie uratuje, wiem, pogorszy tylko sprawę. Po chwili namysłu stwierdzam już po raz 500, że w końcu mi się uda. Ale w głębi duszy wiem, że nic z tego...
Subskrybuj:
Posty (Atom)